Siedem dni. Świat Andrzeja Turskiego.

Andrzej był latarnią – wyznaje Bogusław Wołoszański. Autorki dopowiadają: był „latarnią”, która oświetlała drogę, ale nigdy nie oślepiała swoim blaskiem. Nie był typem gwiazdora Hollywood, któremu energię do życia dostarcza blask fleszy aparatów fotoreporterów. On olśniewał swoim umysłem i niekończącymi się pomysłami. I pomyśleć, że dorosłe życie zaczynał jako… gitarzysta popularnej grupy „Chochoły”, uczestnik festiwalu w Opolu w roku 1964, a w radiowej „Trójce” pojawił się najpierw jako muzyk by dokonać sesji nagraniowej! Wkrótce zamiast grać, zaczął mówić, zdaniem wielu jednym z najpiękniejszych radiowych głosów, jakie istniały kiedykolwiek, a niebawem tym głosem uczył młodszych. Nauczył nas nie tylko jak mówić, czytać, intonować, ciąć, montować, zadawać pytania, otwierać człowieka, ale też sposobu postępowania w życiu i radości z niego – wspomina Sławomir Zieliński. Nauczył nas szacunku do ludzi – sekunduje mu Monika Olejnik. To dzięki niemu, wówczas dyrektorowi, w stanie wojennym dziennikarze Trójki mogli sobie pozwolić na więcej niż inni, twierdzi Grażyna Dobroń. Dlaczego wolał tworzyć medialną rzeczywistość niż dyrektorować? W jaki sposób omijał rafy w morzu polityki i zawistnej codzienności? Z jakich powodów zapisał się w latach siedemdziesiątych do PZPR? Co znaczy, że jego sypialnia przypominała kiosk ruchu? Jak walczył z rakiem i cukrzycą, i dlaczego, mimo obietnic zejścia z wizji, pojawił się znów na szklanym ekranie, przychodząc do pracy także w dniu, w którym zmarła ukochana żona…„7 dni…” to nie laurka – właśnie słychać, jak szef Turski krzyczy w swoim gabinecie, strofuje młody zespół przypominając, że w tygodniu jednak nie należy balangować i wciąż za dużo pali – ale to opowieść krzepiąco pozytywna, przy okazji pełna ulubionego łowienia ryb i piosenek „Dire Straits”, które w komplecie miał w samochodzie. Książka Urszuli Chincz i Anny Morawskiej opowiada nie tylko o niezwykłym człowieku, ale także o barwnych dziejach naszego radia i telewizji ostatniego półwiecza. I choć w czołówce ma dwie autorki, jej twórcami są w dużej mierze najwybitniejsi współcześni polscy dziennikarze. Turski był bowiem zarówno „ojcem chrzestnym” słynnych programów, by wspomnieć „Radiokurier”, „Zapraszamy do Trójki” czy „Teleekspress”, jak i dobrym duchem, pomagającym w rozwoju i karierze młodym wówczas ludziom, bez których trudno sobie wyobrazić dzisiejsze polskie media. O swoim szefie i mentorze mówią m.in.: Monika Olejnik, Magda Jethon, Dorota Warakomska, Sławomir Zieliński, Tomasz Zimoch, Jarosław Gugała, Tomasz Lis, Maciej Orłoś, Marek Niedźwiecki… A że nie da się opowiedzieć o tym bez kontekstu, dostajemy fascynującą, pełną anegdot książkę o radiu i telewizji od kulis, zmieniających się ze skostniałych „przekaziorów” oficjalnych informacji w nowoczesne, elastyczne, sprzyjające odbiorcy media. Trudno wyobrazić sobie tę ewolucję, a po 1989 roku po prostu rewolucję, bez Andrzeja Turskiego. – Uważamy, że ludzi mądrych, dobrych, szlachetnych i profesjonalnych należy jak najdłużej zachować w pamięci – powiedziała Magda Jethon w styczniu 2014 roku podczas uroczystego nadania imienia Andrzeja Turskiego studiu emisyjnemu Trójki. Ta arcyciekawa książka – hymn na cześć piękna życia, które daje się umiejętnie zmieniać, na cześć triumfu klasy nad chamstwem i rozumu nad emocjami – jest naturalnym  dopełnieniem tych słów. Książka Urszuli Chincz oraz Anna Morawskiej o Andrzeju Turskim ukarze się pod koniec maja 2015 roku nakładem wydawnictwa Świat Książki.