Do wnętrz wkracza przyroda z całą swą bujną i bezpretensjonalną urodą. Przynajmniej tak wynika z tego, co liczący się w świecie designu projektanci i producenci pokazali na targach artykułów wyposażenia wnętrz Maison & Objet , które właśnie zakończyły się w Paryżu.
Wzory. Skoro króluje przyroda, to i ornamenty muszą się z niej wywodzić na czasie są więc wzory roślinne, najczęściej dwubarwne, np. zielone na białym tle. Widnieją na poduszkach, dywanach i innych tkaninach dekoracyjnych, na tapetach, a w miejsce zdobiących ściany plakatów o wyrazistej grafice pojawiają się zielnikowe tablice ze szkolnych sal rodem. Nieodzowny wręcz dodatek to kwiaty i trawy w wazonach i donicach. Co ciekawe, wcale nie muszą być żywe; wygląda na to, że sztuczne, zwłaszcza te do złudzenia przypominające prawdziwe, przestały się już kojarzyć z drobnomieszczańskim kiczem.
Kolory. Też zaczerpnięte z przyrody, ale nie tej wiosennej, tylko raczej jesiennej. Dominują barwy ziemi i drewna, czyli beże i brązy, od piaskowych po wpadające w czerń. W akcentach pojawia się zieleń, najczęściej w miętowym odcieniu, krople żółci oraz dodające wnętrzom blasku złoto, które w nowoczesnym designie było do niedawna niemal nieobecne.
Materiały. Wszystkie, które można pozyskać z natury, a więc drewno (nie modyfikowane i nie poprawiane w żaden inny sposób, ale mocno usłojone, sękate, z widocznymi wadami czy niedoskonałościami), skóry, które wyglądają, jakby zostały wykończone niezbyt wprawną ręką, ze szwami prowadzonymi po zewnętrznej stronie, zgrzebne lny, mocno sfilcowana wełna i uwaga: prawdziwy hit plecionki z bambusa, rattanu i innych roślinnych włókien, a także z papieru i metalowych drutów.
Formy. W naturze nie ma kątów prostych! Meble, lampy i wszystkie dodatki przybierają więc kształty organiczne, czyli takie, które naśladują formy występujące w przyrodzie. Dzięki tym obłościom i krągłościom stają się nie tylko łagodniejsze dla oka, ale i mniej masywne oraz optycznie lżejsze.
Fot. Dutchhouse, Bloomingville, Hubsh, House Doctor, Nordal, Madam Stoltz