Dom, w którym znajduje się ten apartament mieści się przy jednej z cichych uliczek Londynu. Budynek pochodzi z 1860 roku, a w samym mieszkaniu zachowało się bardzo wiele oryginalnych elementów wykończeniowych z epoki edwardiańskiej. Nie muszę chyba pisać, że to właśnie one przyprawiły mnie o dreszcz zachwytu!
Gdyby wnętrza urządzone były stylowymi meblami z epoki… Czy robiłyby takie wrażenie? Nie jestem przekonana. Prawdziwa uroda tego londyńskiego mieszkania to umiejętne połączenie oryginalnych, dziewiętnastowiecznych pomieszczeń z prostym, nowoczesnym designem.
Architekci (http://architectureforlondon.com) i inwestorzy uratowali we wnętrzach wszystko co uratować się dało – stiuki i listwy, podłogę (piękne dębowe deski), stolarkę okienną oraz drzwiową. I na przekór temu, co podpowiada doświadczenie, nie szukali imitacji starych rozwiązań, zrezygnowali ze stylowych mebli, stylizowanej zabudowy i ozdobnych dodatków. Dlatego też zabudowa kuchenna to biała, minimalistyczna bryła złagodzona jedynie marmurowym panelem ściennym nad kamiennym blatem. Biel przełamują kolorowe krzesła przy jadalnianym stole.
Pomysł na czarne ściany w sypialni zawsze się sprawdza! Matowe, pochłaniające światło wyglądają intrygująco, sprawiają, że pomieszczenie jest przytulne i zachęca do wypoczynku.
W łazience na ścianach i podłodze ułożono kamień, lecz nie w tradycyjny sposób. Płytki (bardzo prostokątne) położono w jodełkę, tak jak niegdyś układało się klepkę. Szarość łagodzi biel i … żółte, współczesne nóżki wanny.
Fot. Simon Maxwell