Jego gitary są dla mnie zmorą. Walają się po kanapach i fotelach, zawsze jedna z nich leży na stole. Struny, ukryte pod poduszką kują, kości do gry są najlepszą zabawką dla kota. Nie chce pisać o wzmacniaczu marki Fender, który zajmuje mniej więcej tyle ile pokaźnych rozmiarów bieliźniarka. Kocham GO, więc wszystko to jakoś toleruję. Jeśli nie masz na coś wpływu – pogódź się z tym.
A może… by z tych gitar zrobić to COŚ, co odróżniało by nasze wnętrze od tego piętro wyżej i piętro niżej….
Na pomysł ten wpadłam przy okazji oglądania wnętrza 150-metrowego berlińskiego apartamentu, gdzie męskie akcesoria nie chowają się wstydliwie po szafkach, a są dumnie, niczym trofea łowieckie eksponowane. I wyglądają… świetnie. Autorami projektu są: Annabell Kutucu & Michael Schickinger.
Zdjęcia: Steve Herud